Zapisy ze Stoczka - kalendarium życia - list do ojca
bogumil
30/01/2010 01:56

W tym miejscu zgromadziliśmy fragmenty osobistych zapisków Sługi Bożego, Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, które sporządził w okresie swojego uwięzienia w Stoczku Klasztornym (Warmińskim). Poniżej znajduje się nawigacja (1,2,3...), która pomoże Ci w odczytaniu kolejnych fragmentów wspomnień.

12 października 1953, poniedziałek

Wprowadzono mnie na pierwsze piętro, na szeroki korytarz, oświetlony na biało; wszędzie znać świeżą farbę. Jestem w obszernym pokoju. Konwojenta "w ceracie" już nie widzę, chociaż prosiłem go o rozmowę i otrzymałem zapewnienie, że się zgłosi. Nie zgłosił się więcej. Jakiś wysoki drab w czapie na głowie przedstawia mi się jako kierownik domu. Wyjaśnia, że komendanta chwilowo nie ma, ale niedługo nadjedzie. Jakoż wkrótce nadchodzi tęgi jegomość czyniący wrażenie maitre d'hótel. Nie przedstawiwszy się oświadcza mi, że jest to nowe miejsce mego pobytu; w tym domu mam do rozporządzenia dwa pokoje, kaplicę, korytarz i ogród. Obok mieszka ksiądz, który jest kapelanem, i siostra zakonna. Obecnie śpią, ale rano się przedstawią: Nie dowiedziałem się, jak się nazywa miejscowość, do której mnie przywieziono.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

13 października 1953, wtorek

Przy świetle dziennym poznałem dokładniej swoich towarzyszy doli. Oboje wyniszczeni w życiu więziennym. Ksiądz przesadnie szczupły, siostra - skóra i kości. Wydobyliśmy aparaty kościelne i urządziliśmy ołtarz na biurku. Mszę świętą odprawialiśmy bez świec i mszału liturgicznego. Tak zaczęło się nasze życie duchowe - we troje(…)

W ogrodzie ścieżki świeżo przysypane żółtym piaskiem. Wiele drzew wyciętych. Drzewa, stojące przy wysokim parkanie, niemal wszystkie są okręcone drutem kolczastym do wysokości parkanu. Wiele drzew, które rosły bliżej parkanów, ścięto, inne podpiłowano do połowy; niektóre z nich należały do zabytków drzewnych. Wszędzie pełno zaniedbań i śmieci. Na drzewach owocowych brak wszelkich śladów owoców. Duże sadzawki rybne - pełne śmieci i błota. Cały parkan jest otoczony od zewnątrz latarniami; festony drutów, kabli przewodników zwisają zewsząd. Widzimy świeżo wzniesione wysokie płoty, jeszcze białe, odgradzające ogród od podwórza gospodarczego i od północno-wschodniej strony gmachu.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

 

14 października 1953, środa

Życie nasze zaczyna się normalizować. Powoli oswajamy się ze sobą. I siostra, i ksiądz raz jeszcze podnieśli sprawę zaufania: "Co Ksiądz Prymas myśli o mnie". Zwłaszcza obawy siostry wyglądają egzotycznie. "Słyszałam - mówi siostra - że ci ludzie używają kobiet do skompromitowania ludzi. Może liczyli i na mnie. Może będą chcieli wytoczyć jakieś oskarżenie przeciwko moralności" itd. "Wszystkie te dociekania - wyjaśniam siostrze - nie są celowe. My wiemy, na co nas stać, a nie wiemy, na co ich stać. Nie traćmy na to czasu: miejmy zaufanie do siebie. Jesteśmy dziećmi Bożymi, a siostra jest dzieckiem «Rodziny Maryi». Nie słowa, lecz czyny będą odpowiedzią na wszelkie nieznane nam intencje. Będziemy się modlili, pracowali i czekali zmiłowania Pańskiego". Wylękniona siostra zaczyna się uśmiechać, bodaj pierwszy raz. Przywieziono ją tutaj wprost z Grudziądza, gdzie przebywała w więzieniu od dwóch lat, skazana na 7 lat. Ma w sobie cały styl psychiki więźniarki: mówi głosem przyciszonym, ogląda się na drzwi, nawet wtedy gdy mówi rzeczy obojętne dla reżimu, używa słów "zastępczych"; jest ostrożna i "na palcach". Ksiądz nie wiedział, dokąd jest wieziony i dlaczego. Zabrany z więzienia w Rawiczu, gdzie miał odsiadywać swój wyrok na 10 lat, po dwóch latach kary, jest tym zdziwiony i zaniepokojony.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

18 października 1953, niedziela

Otrzymałem dziś z Miodowej różne sprzęty liturgiczne, które umożliwiają nam urządzenie kaplicy i ołtarza, a więc lichtarze, krzyż, mszał liturgiczny, świece, hostie, obrusy itp. Brak nam portatylu. Ksiądz Stanisław sporządził "tabernakulum" z futerału od kielicha. Stół w kaplicy jest zbyt niski; dostarczono nam cztery słupki, na których ustawiliśmy stół. Chociaż bardzo mały, bez predelli, czyni wrażenie ołtarza. Nasze "tabernakulum" okryliśmy welonem od ornatu. Ksiądz wyszukał w sąsiednim pokoju wielki krzyż ścienny i obrazy Świętej Rodziny, Serca Jezusowego i Serca Maryi. To wszystko nadało małemu pokoikowi wygląd kapliczki.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

20 października 1953, wtorek

Na dole, przy drzwiach, czuwa drugi pan z książką; dystrakcją dla niego są kołatania do drzwi podwórzowych, które ma obowiązek otwierać. I tam służba trwa okrągłą dobę. Co robią inni ludzie, których kręci się po domu wielu, na razie trudno ustalić. Dom jest oświetlony całą noc; niekiedy światła palą się i w dzień. Podobnie jest w podwórzu i od drogi. Wokół parkanów czuwają straże wojskowe, słychać ich niecierpliwe tupanie zewsząd, w ciągu nocy. Drugie piętro jest stale oświetlone; nawet w nocy pokoje emitują światło na ogród przez okna. Zresztą panuje cisza.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

14 listopada 1953, sobota

Kilkakrotnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni pytałem o odpowiedź na sprawy przeze mnie wniesione. Zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedź, że "przełożeni dotychczas nie zajęli stanowiska". Zrozumiałem, że odpowiedzi nie chcą dać, a ja mam uważać się za człowieka bez praw przysługujących zwykłym więźniom. Słowem - bez wyroku sądowego zostałem skazany na śmierć cywilną.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

8 grudnia 1953, wtorek

Przez trzy tygodnie przygotowywałem duszę swoją na ten dzień. Idąc za wskazaniami błogosławionego Ludwika Marii Grignion de Montfort, zawartymi w książce: O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny - oddałem się dziś przez ręce mej Najlepszej Matki w całkowitą niewolę Chrystusowi Panu. W tym widzę łaskę dnia, że sam Bóg stworzył mi czas na dokonanie tego radosnego dzieła.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

24 grudnia 1953, czwartek

Wigilia Bożego Narodzenia. W naszej rodzinie domowej - pogodnie i świątecznie. Wzmacniamy się modlitwą i staramy się o ta, by nie pokazywać Ojcu Niebieskiemu i Matce Bożej smutnych twarzy. Tyle dziś radości w niebie i na ziemi; czyż można zamącać tę harmonię naszą sprawą? Nasi opiekunowie są poważni, zachowują się bardzo grzecznie i cicho. Wszedł na chwilę pan komendant ze swoimi pytaniami. "Prośby"? - "Nowych nie mam, stare Pan zna".

Ksiądz Stanisław zajął się przygotowaniem żłóbka w kaplicy. Ale cóż?! Brak mu "Dzieciątka Bożego". Ja pracuję przy stole, jak zwykle. Około południa zjawia się pan komendant - ponownie. Jest to niezwykłe w naszych stosunkach. "Przepraszam, paczuszka przyszła, zdaje się od panny Okońskiej". Wyszedł, zostawiając na stole małe pudełko, odpakowane. Wiedziałem, co jest wewnątrz. To żłóbek dla naszej kaplicy. Miałem dziwne przeczucie, że Dzieciątko Boże trafi do nas jakąś drogą. Trafiło! I radość, i wdzięczność za tę delikatną pociechę.

"Dzieciątko Boże" objawiło się dopiero przy wieczerzy wigilijnej, którą spożywaliśmy we troje, o godzinie 19. Jak wielka biła radość z oczu księdza Stanisława, tego niezwykle rzetelnego, prawego, młodego kapłana, którego doprowadziła do więzienia gorliwość o Boga w duszach dziecięcych!

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

31 grudnia 1953, czwartek

Ostatni dzień roku nakazuje mi uczynić choćby krótki rachunek sumienia z przewodniej cnoty - miłości. Pragnę być jasny. Mam głębokie poczucie wyrządzonej mi przez Rząd krzywdy. Szczególnie czuję się pokrzywdzony przez pana Mazura, który znał moje szczere wysiłki nad stworzeniem atmosfery spokoju w układaniu stosunku Kościoła i Rządu. Nie mam żalu do prezydenta Bieruta, chociaż uważam, że nie wypełnił swego obowiązku obrony obywatela, wbrew prawu pozbawionego wolności. - Pomimo to nie czuję uczuć nieprzyjaznych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela, zamieniać w uczuciach na braci.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

1 stycznia 1954, piątek

Odnawiam najlepsze swoje uczucia dla wszystkich ludzi. Dla tych, co mnie teraz otaczają najbliżej. I dla tych dalekich, którym się wydaje, że decydują o moich losach, które są całkowicie w rękach mego Ojca Niebieskiego. Do nikogo nie mam w sercu niechęci, nienawiści czy ducha odwetu. Pragnę się bronić przed tymi uczuciami całym wysiłkiem woli i pomocą łaski Bożej.

Dopiero z takim usposobieniem i z takim uczuciem mam prawo żyć. Bo tylko wtedy życie moje będzie budowało Królestwo Boże na ziemi(…)

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

1 stycznia 1954, piątek

Dziś doznaliśmy osobliwego "nawiedzenia". Na samym skraju ogrodu, pod lipami, dotarły do nas jakieś głosy muzyki i śpiewu. Poznajemy, że to śpiew kościelny, chociaż wydawało się, że to radio. Nigdy dotąd nie dotarł do nas żaden żywy, ludzki znak życia religijnego ze świątyni, która przylega do naszego więzienia. Powoli rozróżniamy melodię kolędy: "Pójdźmy wszyscy do stajenki". Śpiewa lud, towarzyszą organy. Przy bardzo pilnym nadsłuchiwaniu docierają do nas jedynie zrozumiałe słowa: "Coś się narodził tej nocy, byś nas wyrwał z czarta mocy". Śpiew słaby, odległość znaczna. Nigdy dotychczas nie dotarł do nas żaden śpiew kościelny, choć nieraz słyszymy dzwonek, wzywający na Mszę świętą. Obydwaj promieniejemy. Przecież jesteśmy ludźmi Kościoła. Radością naszą jest służba Boża, modlitwa z ludem; bodaj tej wspólnej modlitwy brak nam najwięcej. Ten znak wspólnej modlitwy, to największa radość naszego „Bożego Narodzenia”.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

6 stycznia 1954, środa

…Jednak nie trzeba wyrzekać się tych apostołów nienawiści, którzy szukają Boga z nienawiścią w sercu i wszystkim głoszą swoją nienawiść. W nienawiści jest wiara, jest lęk, jest uznanie mocy, jest obawa przed wpływami. Przyjdą ludzie, którzy odrzucą nienawiść i zrozumieją nienawidzonego Boga. Prześladowcy Boga pracują dla Jego chwały.

Niewiara ma swój sens: nie tylko w tym, że ujawnia słabsze mózgi o nędznej pojemności, niezdolne ogarnąć Boga, ale przede wszystkim w tym, że jest zachętą do wysiłku myślowego, do szukania Prawdy, do wnikliwości, niepokoju.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

17 stycznia 1954, niedziela

Siadła wrona na czole wyniosłej jodły. Spojrzała władczo wokół i wydała okrzyk zwycięstwa.

Tej wrzaskliwej zjawie wydaje się prawdziwie, że jodła zawdzięcza jej wszystko: swój byt, wysmukłą piękność, trwałą zieleń, siłę w walce z wichrami. Godny podziwu jest ten tupet wrony. Wielka dobrodziejka stojącej cicho jodły.

A jodła ani drgnie; zda się nie dostrzegać wrony; pogrążona w zadumie, wyciąga gałązki ramion swoich ku niebu. Znosi spokojnie wrzaskliwego gościa. Nic nie zmąci jej myśli, jej powagi, spokoju.

Wszak tyle chmur już przeszło nad jej czołem, tyle ptaków przelotnych tu się zatrzymało. - Poszły jak ty pójdziesz. Nie twoje to miejsce, nie czujesz się pewna i dlatego krzykiem nadrabiasz brak męstwa.

To ja wyrosłam z ziemi i trwam korzeniami w jej sercu. A ty, wędrowna chmuro, co rzucasz cień smutku na złociste me czoło, jesteś igraszką wichrów. Trzeba cię spokojnie wycierpieć. Wykraczesz swoją nudną, bezduszną jakże ubogą pieśń - i odpłyniesz. Cóż zdołasz krzykiem zdziałać?

Ja pozostanę, by trwać w skupieniu, by budować swoją cierpliwością, by przetrwać wichry i naloty, by spokojnie piąć się wzwyż. Słońca mi nie przysłonisz, sobą nie zachwycisz, celu mej wspinaczki nie zmienisz.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

2 lutego 1954, wtorek

Bodaj dopiero teraz, w swoim obozie izolacyjnym, mam chwilę oddechu, który tak trudno było schwytać w ciągu tych pięciu lat. Ponieważ kończę je w więzieniu, ufam, że Miłosierny Bóg policzy mi te miesiące jako zadośćuczynienie za winy, którymi zawiodłem Jego plany. Nie przestaję ufać, że Najwyższy Pasterz dusz ludzkich pozwoli mi lepiej służyć Mu "gdy ustanie nieprawość". I dlatego dzień ten spędzam w modlitwie "za Gniezno", za stolicę Wojciechową, za stolicę "Bogurodzicy Dziewicy, Bogiem sławionej Maryi". Jej oddaję całą troskę swoją i proszę: Dozwól mi chwalić Cię, Panno Święta. Pozwól mi budować Kościół Syna Twego, pozwól przygotować diecezję Twoją i Bazylikę na wielki jubileusz Narodu - na tysiąclecie łaski Chrztu świętego(…)

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

2 lutego 1954, wtorek

Dziś też dotarło do nas posłannictwo z pobliskiego kościółka, jakiego nie mieliśmy od 1 stycznia. Widocznie święcono dzień odpustem, bo wczoraj był dzwonek - jakby na nieszpory, a dziś - kilkakrotnie. Dotarły do nas końcowe słowa pieśni: "Zdrowaś, Zdrowaś Maryjo" - i nic więcej. Jak to wiele dla więźniów. Ileż radości...

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

4 marca 1954, czwartek

Idę przez swoje życie kapłańskie pełen nędzy, słabości i ran, otrzymanych po drodze. Prawdziwie - "robak a nie człowiek". Wszyscy mają prawo podziwiać całą nieudolność moją. A jednak idąc, sprawuję swoje posłannictwo kapłańskie. Nędza moja nie przeszkadza mi - dla Bożego miłosierdzia - usłużyć ludziom dobrami, które świat ma najcenniejsze. Tak szedł Chrystus, wzgarda pospólstwa - aż po dzień dzisiejszy. Obszarpany, pobity, ubrudzony w błocie ulicznym, oplwany. A jednak to On zbawiał świat... I zbawił go, choć świat natrząsał się ze swego Zbawcy. Jak te dwie drogi idą blisko siebie. Nieudolność moją dźwiga łaska sakramentalna; nieudolność Jezusa dźwiga Bóstwo Jego... Niech się świat śmieje, byle dzieło zbawienia było wykonane.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

9 kwietnia 1954, piątek

Piece dymiły z zasady; u siostry nie można było wcale palić, przesiedziała niemal całą zimę w pokoju nieogrzewanym. Podobnie piec księdza był nie do użytku. Piece w moim pokoju były najlepsze, ale nie wystarczały na ogrzanie. Trzeba było palić dwa razy. Pomimo to mieszkanie było tak zimne, że praca przy stole była niemalże niemożliwa. Niesamowicie marzły ręce i nogi. Nie pomogło nawet owijanie się pledem. Podobne kłopoty były w łazience, gdzie stary piec nie dawał się rozpalić; dymił na cały dom, pomimo wielokrotnego czyszczenia. Przez długi czas trzeba się było myć w zimnej łazience. Dokuczał nam również brak wody; stary motor ciągnący wodę często odmawiał posłuszeństwa. Byliśmy dość często bez wody, którą trzeba było przynosić z dołu. W końcu cały ten system zamarzł na kość. Podziwialiśmy sterty lodu, które wyrąbano z pokojów pod nami. Mieszkaliśmy nad lodowniami. Pokoje na dole nie były ogrzewane, natomiast były fantastycznie zagrzybione. Nikt nie dbał o to, by je ogrzać. Wszystkie korytarze pokryte były na ścianach białym szronem i zamrozem. Biedni dozorcy siedzieli w kożuchach i ciężkich butach. Męczyli się jeszcze bardziej niż my. Miny im posępniały.

W takich warunkach zacząłem odczuwać różne dolegliwości. Nóg nie mogłem rozgrzać nawet w ciągu nocy. Ręce mi popuchły. Podobnie oczy mi zapuchły. Odczuwałem wielki ból w okolicy nerek i w całej jamie brzusznej. Każdego dnia przechodziłem bóle głowy. Siostra była stale zakatarzona, blada i wynędzniała. Ksiądz cierpiał bodaj najwięcej. Dostawał dość często ataków wątrobianych i innych przypadłości. Lekarze oceniali to jako chorobę trzustki. Kilka dni przeleżał w łóżku, mocno zaziębiony. Najodporniejsza z nas była siostra, pomimo ciężkiej pracy, która na nią spadła. Musiała palić co dzień w łazience i w pięciu piecach, w których bardzo trudno było rozpalić. Nadto spadał na nią obowiązek przyniesienia sobie węgla z dołu i wyniesienia popiołu. Najgorzej dokuczało jej pranie, które musiało być częste, gdyż moi towarzysze nie mieli bielizny. Nie było jej gdzie suszyć.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

13-14 kwietnia 1954, wtorek-środa

W naszej kapliczce odprawiliśmy sobie we troje małe rekolekcje przed uroczystością wielkanocną. Rozważania były osnute na tle Tomasza à Kempis O naśladowaniu. Myślą przewodnią była ascetyka więzienia jako nadzwyczajnego środka stosowanego przez Opatrzność do uświęcenia ludzi od początków chrześcijaństwa. Chrześcijanie zaczęli "karierę" więźniów bardzo wcześnie, bo od czasów pierwszych kazań świętego Piotra Apostoła w Jerozolimie. Opatrzność Boża dopuściła nawet szczególny okres w dziejach Kościoła - trzywiekowy okres więzień, katakumb i publicznych egzekucji. Ten okres jest do dziś natchnieniem dla wszystkich, których Bóg zaszczycił cierpieniem dla Imienia swego.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

19 kwietnia 1954, poniedziałek

Wzięliśmy się do robienia porządków w ogrodzie. Zaczęliśmy obydwaj grabić liście, których jest mnóstwo, kryjące całe kolonie myszy. Wielkie sterty liści paliliśmy całymi tygodniami w ogrodzie, by oczyścić teren z robactwa. Nasi dozorcy przyglądali się temu obojętnie, bez zamiaru naśladowania. W końcu alei grabowej, w grupie lip, w większości podpiłowanych i odrutowanych, wznieśliśmy krzyż, złożony z dwóch kijów, przewiązanych drutem kolczastym. Powstała w ten sposób "kalwaria", jako cel naszych wędrówek, ogrodzona kamieniami i cegłami(…)

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

19 kwietnia 1954, poniedziałek

Obojętność naszego otoczenia na porządek sprawiała nam nieraz ucieszne wrażenie, że to raczej my jesteśmy materialistami, a oni idealistami, gardzącymi wszystkim, co wymaga wysiłku i utrzymania ładu. Nikt nigdy nie robił nic z własnej inicjatywy. Patrząc na nich, można było przesądzać o przyszłości ustroju; jeżeli wśród tej "reprezentacyjnej ekipy" do zadań specjalnych znalazło się tylu leniów i nierobów, to jakże muszą wyglądać inni ludzie? To są przecież poszukiwacze łatwych dróg i wygodnego życia. Któż z nich zna dobrze doktrynę marksizmu? A kto w nią wierzy? Bodaj czy nie ja jeden w tym domu przestudiowałem Kapitał trzy razy, zaczynając jeszcze w Seminarium! A przecież bez wiedzy i wiary trudno przebudowywać ustrój. Co więcej, Kościół wymaga od nas miłości dzieła, któremu się służy! Czyż można tu pomyśleć nawet o jakiejś miłości dzieła, któremu się służy z rozkazu, powłócząc nogami? Wszyscy nasi dozorcy, chociaż są oficerami, chodzą po korytarzu włócząc nogami.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

26 kwietnia 1954, poniedziałek

Biskup pełni swój obowiązek nie tylko na ambonie i przy ołtarzu, ale i w więzieniu - in vinculis Christi. Dać świadectwo Chrystusowi w okowach - jest takim samym obowiązkiem jak na ambonie. Nie jest więc stratą czasu przebywanie w więzieniu "dla Imienia Chrystusowego". I dlatego Bóg zezwalał, że tylu sług Kościoła przebywało w więzieniach nawet wtedy, gdy pola bielały ku żniwom. Święty Paweł wśród najgorętszej pracy misyjnej był odrywany do więzień i siedział w Jeruzalem, w Cezarei i w Rzymie. Historia Kościoła - to walny przyczynek do dziejów więziennictwa.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

3 maja 1954, poniedziałek

Rodzę w duszy kamienie tak ciężkie, że nie zdołam utrzymać tego owocu żywota mego. Zrzucam je więc do stóp Twoich, Matko, może po drodze z tych głazów zdołasz doprowadzić mnie do Syna - Drogi. Nie chciał Syn Twój zamienić kamieni w chleb. Bo łatwiej dojść do Syna po skalistej drodze, niż po drodze wymoszczonej bochnami. Może więc i owoc żywota mojego, Matko, będzie błogosławiony. Uśmiechnij się do moich kamieni. To wszystko, na co mnie stać. Reszta do Ciebie należy. I ja też nie chcę by wszystkie stały się chlebem. Ale pozwól, by chociaż jeden z tych kamyków pożywił mi głodną duszę.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

5 czerwca 1954, sobota

Gdy czuję obecność Twoją w mej duszy, spraw, Chryste, bym zupełnie zapomniał o sobie. Bym przestał myśleć o sobie i mówić Ci o sobie. To tak nieciekawy i taki ubogi temat! Pragnę myśleć o Tobie, mówić o Tobie i uwielbiać Ciebie. Pragnę Ci dziękować, że jesteś, żeś jest Słowem, żeś jest Synem Ojca, żeś chciał przyjąć ciało z Dziewicy, żeś chciał spocząć w żłobie betlejemskim, żeś chciał okazać się pasterzom i Mędrcom, żeś chciał chodzić po ziemi, żeś chciał być i w świątyni, i w Kanie, i nad Tyberiadą, i w Gerazie, i w Betanii, i w Jerycho, i przed Piłatem, i na Kalwarii, i na Górze Oliwnej... Pragnę oglądać Ciebie, idąc ślad w ślad za Tobą. Cóż to może być za cudowna rozmowa - o Tobie! Czuwaj nade mną, bym myślał tylko o Tobie, gdy Ty wstąpisz w dom mój.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

1 lipca 1954, czwartek

Codzienny dowód Chrystusowej prawdy widzę w słowach: "Jeśli Mnie prześladowali, i was prześladować będą..." Chrystus ukazywał proroczo przyszłość Kościoła. To proroctwo ma swoje dzieje, poczynając od krzyża, łańcuchów Piotrowych, aren cyrkowych, aż do dnia dzisiejszego. Wszyscy niemal czujemy, jak spełnia się w nas. Czyż nie jest to pociecha, że na sobie potwierdzamy prawdę słów Chrystusowych? Czyż nie należy cieszyć się z ujawnienia tej prawdy, choćby bardzo... bolało? I ta prawda wyswobadza, choć w tak dotkliwy sposób. Chrystus niczego nie mówił bez pokrycia dziejowego. Dwadzieścia wieków Ewangelii jest dodatkowym dowodem jej prawdziwości.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

6 sierpnia 1954, piątek

Miarą dla miłosierdzia Bożego jest nie tyle świętość i chwała Jego przyjaciół, ile zbawienie największych łotrów. Dopiero widok zbawionych zbrodniarzy, których cały świat znienawidził, a których Bóg jeszcze uratował, otworzy nam oczy na potęgę miłosierdzia Bożego. Ale to może stać się dopiero w życiu przyszłym, gdyż obecnie nie jesteśmy zdolni tego pojąć. Musimy naprzód sami dobrze poznać nędzę własną na Sądzie Ostatecznym, by zrozumieć, dlaczego Bóg nie rezygnuje z łotrów.

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

5 października 1954, wtorek

Po obiedzie zaczęliśmy zbierać swoje ubogie gospodarstwo. Książki i cięższe rzeczy miały być wystawione na korytarz do godziny 22.00, gdyż samochód zabierał je w drogę na noc.

W czasie dłuższego spaceru żegnaliśmy nasz ogród i obliczaliśmy nasze pro i contra w Stoczku. Nacierpieliśmy się tutaj wskutek ciężkiej zimy, wilgotnego domu, stęchlizny całego parteru, która docierała na górę, uporczywych wiatrów od morza, które trwały kilka miesięcy letnich, niemal bez przerwy, zimnicy i lichych pieców, dymiących potwornie; obydwaj byliśmy w stanie półchorobowym cały rok. Siostra nabawiła się chronicznego kataru, ksiądz ischiasu, a ja reumatyzmu nóg, które miałem zmarznięte, nawet latem, od podłogi. To była strona sanitarno-zdrowotna naszego bytowania w Stoczku.

Strona duchowa przedstawiała się znacznie lepiej. Nasza kapliczka żyła. Pan Jezus mieszkał w futerale na kielich; odprawialiśmy Mszę świętą bez portatylu. Rozśpiewaliśmy się. Okres Bożego Narodzenia spędziliśmy na kolędach, które w święta zajmowały nam kilka godzin wieczornych. Odprawialiśmy dość często Msze śpiewane. Krzepiliśmy ducha swojego nowennami. Żyliśmy w ciągłej modlitwie, która pokonywała wszystkie nasze bóle, smutki i zawody. Ale te smutki przechodziły dziwnie szybko. Chociaż nadzieje nasze na rychłe wyzwolenie się odwlekały, to jednak po każdej, ukończonej nowennie zespół nasz był dziwnie pogodny, spokojny i rozradowany. Trzeba raczej przyjąć, że dominowała pogoda i wesołość. Ciężkich smutków nie przeżywaliśmy tragicznie; szybko konały, choćby i przyszły. Chociaż usposobienia nasze są tak różne, to jednak wspólna modlitwa, wspólne ranne rozmyślania, które prowadziłem na głos według mszału benedyktyńskiego, wieczorny różaniec - te siły jednoczyły i zespalały. Modliliśmy się wiele za naszych opiekunów, których nie uważaliśmy za naszych nieprzyjaciół.

Było nam serdecznie żal tych ludzi, gdy spędzali całe noce na wartowaniu "przy kasie". Gdyby mogli nam zaufać, poszliby spokojnie spać. Ale "nie mogli" pomimo mego oświadczenia, złożonego komendantowi, że domu tego nie opuszczę bez pozwolenia wyraźnego, choćby wszystkie drzwi stały otworem. Niszczyli więc czas i zdrowie na tym bezrozumnym wysiadywaniu na korytarzach, pilnując ludzi, którzy nie mieli wcale zamiaru uciekać. Widok ten i smucił, i bawił. Podobnie jak bawiły nas festony drutów i kabli, którymi spowite były słupy wysokiego parkanu. Nieraz myślałem: albo jestem tak groźny, albo tak wielki przestępca, że tego nie rozumiem, albo też - strach ma wielkie oczy(…)

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

5 października 1954, wtorek

Ogród był naszą wielką pociechą. Całą zimę byliśmy obydwaj "brygadą" walczącą z zaśnieżeniem uliczek. Praca ta pochłaniała wiele naszej energii. Karmiliśmy ptactwo "w stołówkach" na tujach i na dachu ganku. Wiosna była rozkoszna: pierwiosnki (przebiśniegi) zadziwiały swą siłą, przebijającą twardą skorupę lodowych gór; przylaszczki, barwinki ukwieciły z kolei łąkę, która na jesieni wyglądała jak śmietnik. Gdy zakwitły żółte mlecze i drzewa owocowe, był to obraz niezapomniany. Rozkochaliśmy się w szpakach, których troski macierzyńskie i pedagogika społeczna, a zwłaszcza obżarstwo młodego pokolenia - zdumiewały nas. Tyle zapału spożywczego, tyle wymownej prośby w rozwartych dziobkach, tyle wysiłku zaopatrzeniowego może posłużyć za temat do rozważań na długie godziny. - Ile można zobaczyć na zamkniętym odcinku ziemi, gdy człowiek zmuszony jest patrzeć tylko na "krótką" metę, przekonałem się dopiero w Stoczku. Jeśli taki maleńki skrawek ziemi jest tak bogaty w życie, cóż mówić o globie?

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

6 października 1954, środa

Stoczek Warmiński – Prudnik Śląski

Ostatnia Msza święta była ku uczczeniu Matki Bożej Jasnogórskiej. Ksiądz odprawiał do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Prowizoryczny ołtarzyk pozostał bez Sanctissimum. Taka likwidacja jest zawsze bolesna. Śniadanie, ostatni spacer po ogrodzie, po oddaniu naszych rzeczy, które o godzinie 10.00 odwieziono na samolot. O godzinie 12.15 wyruszyliśmy w kierunku na Bartoszyce, Kętrzyn. Samolot stał pod Kętrzynem, na polu przyległym do lasów, w których mieściła się kwatera Hitlera. Samolot startował o godzinie 13.00; stały kierunek lotu - południowo-zachodni. Lecieliśmy w nieznane. Rozpoznaliśmy Jeziora mazurskie, przelot przez Wisłę. Później wznieśliśmy się ponad pułap chmur i już nic nie widzieliśmy, aż - Odrę. O godzinie 15.00 lądowaliśmy na polach, w pobliżu miasta, którego nie mogłem rozpoznać. Wiedziałem, że jesteśmy gdzieś na Opolszczyźnie. Później okazało się, że lądowaliśmy koło Nysy, skąd przez Głuchołazy dojechaliśmy samochodami do Prudnika Śląskiego. Trzeba było jednak czekać w samolocie do godziny 18.00. Dopiero w ciemnościach wyszliśmy z samolotu i zajęliśmy miejsca w samochodach. Droga trwała około trzech kwadransów. Zatrzymaliśmy się przy domu, położonym w lesie, który był przeznaczony na nowe miejsce pobytu. Był to klasztor Franciszkanów pod Prudnikiem, zamieniony na nowy "obóz izolacyjny".

Stefan Kard. Wyszyński „Zapiski Więzienne”

Akt Osobistego Oddania się Matce Bożej Prymasa Stefana kard. Wyszyńskiego
8 grudnia 1953 r. Stoczek Klasztorny

Święta Maryjo, Bogurodzico Dziewico,
Obieram sobie dzisiaj Ciebie za Panią,
Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę moją.

 

Postanawiam sobie mocno i przyrzekam,
że Cię nigdy nie opuszczę,
nie powiem i nie uczynię nic przeciwko Tobie.

 

Nie pozwolę nigdy, aby inni cokolwiek czynili,
co uwłaczałoby czci Twojej.
Błagam Cię, przyjmij mnie na zawsze za sługę i dziecko swoje.
Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach
duszy i ciała oraz w pracy kapłańskiej dla innych.

 

Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę,
a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją,
dobra wewnętrzne i zewnętrzne,
nawet wartość dobrych uczynków moich,
zarówno przeszłych jak obecnych i przyszłych,
pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo
rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku,
co do mnie należy, według Twego upodobania,
ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności.

 

Pragnę przez Ciebie, z Tobą, w Tobie i dla Ciebie
stać się niewolnikiem całkowitym Syna Twojego,
któremu Ty, o Matko, oddaj mnie w niewolę,
jak ja Tobie oddałem się w niewolę.

 

Wszystko, cokolwiek czynić będę,
przez Twoje Ręce Niepokalane,
Pośredniczko łask wszelkich,
oddaję ku chwale Trójcy Świętej – Soli Deo!

 

Maryjo Jasnogórska, nie opuszczaj mnie w pracy codziennej
i okaż swe czyste Oblicze w godzinę śmierci mojej.

Amen

KALENDARIUM

życia kard. Stefana Wyszyńskiego

3 VIII 1901 – narodziny w Zuzeli nad Bugiem  

3 VIII 1924 – święcenia kapłańskie w katedrze włocławskiej

1929 – doktorat z prawa kanonicznego na KUL-u

1929-1930 – stypendium naukowe w Austrii, Włoszech, Francji, Belgii, Holandii i Niemczech

21 X 1941 – aresztowanie przez gestapo i zwolnienie po przesłuchaniu

VI 1942 – kapelan niewidomych dzieci W Laskach; nauczyciel tajnych kompletów

III 1944 – kapelan AK w rejonie Kampinosu w stopniu porucznika, ps. Radwan III

VII 1944 – współorganizator szpitala powstańczego w Laskach

12 V 1946 – święcenia biskupie z rąk Prymasa Augusta Hlonda na Jasnej Górze

12 XI 1948 – arcybiskup metropolita Gniezna i Warszawy, Prymas Polski

IV 1951 – pełnomocnik specjalny Piusa XII do kierowania kościołem w Polsce

26 IX-12 X 1953 – więziony przez władze PRL w Rywałdzie królewskim

12 X 1953-6 X 1954 – więziony w Stoczku Warmińskim

8 XII 1953 – osobiste oddanie się Matce Najświętszej w Stoczku Warmińskim

6 X 1954-27 X 1955 – więziony w Prudniku Śląskim

27 X 1955-28 X 1956 – więziony w Komańczy

26 VIII 1956 – Jasnogórskie Śluby Narodu na pustym tronie Prymasa Polski wiązanka biało-czerwonych kwiatów

18 V 1957 – insygnia kardynalskie z rąk Piusa XII

1962-1965 – udział w czterech sesjach Soboru Watykańskiego II

15 IX 1964 – przekazanie przez Episkopat Polski Pawłowi VI prośby o ogłoszenie Najświętszej Maryi Panny Matką Kościoła I poświęcenie świata Jej Niepokalanemu Sercu

18 XI 1965 – orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci

3-4 V 1966 – uroczystości Millenium Chrztu Polski na Jasnej Górze

5 IX 1971 – Akt oddania świata Maryi Matce Kościoła

8 XII 1975 – udział w ogłoszonym przez Pawła VI Akcie oddania świata Matce Bożej

14-16 X 1978 – uczestnik konklawe, które wybrało Jana Pawła II

28 V 1981 – odejście do Pana w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

 

List Kardynała Wyszyńskiego Do Ojca

Skoro smutna wieść obiegła Polskę i świat katolicki że Prymas Polski Kardynał Wyszyński został uwięziony popłynęły zewsząd modły do Tronu Bożego Miłosierdzia o opiekę nad nim. Pierwsza radosna jaskółka, która dotarła poza mury więzienia od dostojnego purpurata był list skierowany do ojca kraju. Ówczesna beriowszczyzna uważała akcję rozpowszechniania listu za nielegalną. Oto treść listu:

Najdroższy mój Ojcze!

Skoro tylko otrzymałem wiadomość, że mogę wysłać list do Ciebie, Najdroższy mój Ojcze, wypełniam to, co serce pilno mi nakazuje. Pragnę bowiem, by z Twej duszy zniknął niepokój o mnie, abyś nie tracił sił na smutek i wątpliwości, byś natomiast pełnił to, co jest zadaniem Twego sędziwego wieku - modlitwę za Twego syna.

Wprawdzie duch wiary, jakim żyjesz, jest i dla mnie uspokojeniem o Ciebie. Wiem, że w duchu wiary wszystko zrozumiesz, a modlitwą zgasisz smutek i rozpogodzisz ufnością serce. Ale człowiek słusznie wymaga i ludzkiej pociechy.

Kilka słów o sobie. Pragnę Cię zapewnić, Drogi Ojcze, z tą prawdą wewnętrzną, jaką zawsze we mnie widziałeś, że w obecnych warunkach swojego życia jestem w pełni spokojny i ufny. Nie mogę dziś Kościołowi i Ojczyźnie służyć pracą kapłaństwa w świątyniach, ale mogę im służyć modlitwą. I to czynię niemal przez cały dzień.

Mam radość odprawiania co dzień Mszy świętej w kaplicy domowej, korzystam z towarzystwa jednego z kapłanów, który pełni obowiązki "kapelana", i siostry zakonnej, która opiekuje się naszymi potrzebami domowymi.

Czas wypełniam lekturą, modlitwą i spacerem w rozległym parku. Zdrowie mi służy w pełni. Bóg nie odmawia swoich radości i nad wyraz dobrej Opatrzności.

Pragnąłbym również, by z ust moich najbliższych nikt nie słyszał ani w domu, ani poza domem najmniejszej nawet skargi.

Potrzebna mi jest wasza pogoda, spokój i modlitwa. Nie traćcie ufności w dobroć Opatrzności Bożej, w potęgę, mądrość i miłosierdzie Najmilszej Matki Jasnogórskiej. Tobie, Drogi Ojcze, z wdzięcznością całuję dłonie, a całej rodzinie i domownikom z serca błogosławię.

Sobota, dnia 17.X.1953.

+ Stefan Kardynał Wyszyński

Program dnia kard. Stefana Wyszyńskiego w czasie uwięzienia w Stoczku Klasztornym.

5.00  Wstanie.
5.45  Modlitwy poranne i rozmyślanie.
6.15  Msza święta księdza Stanisława.
7.00  Moja Msza święta.
8.15  Śniadanie i spacer.
9.00  Horœ minores i cząstka różańca.
9.30  Prace osobiste.
13:00  Obiad i spacer (druga cząstka różańca).
15.00  Nieszpory i kompletorium.
15.30  Prace osobiste.
18.00  Matutinum cum Laudibus.
19.00  Wieczerza.
20.00  Nabożeństwo różańcowe i modlitwy wieczorne.
20.45  Lektura prywatna.
22.00  Spoczynek.

 

PRYMAS POLSKI JEST
NIEUGIĘTY W OBRONIE
PRAW KOŚCIOŁA.
ŻADNYCH KOMPROMISÓW,
ŻADNYCH USTĘPSTW. JEST
NIEUSTRASZONY, CHOCIAŻ
ZAGRAŻA MU CORAZ WIĘKSZE
NIEBEZPIECZEŃSTWO.
WIDZI JE.

 

,,KRATY PŁACZĄ ‘’ – POWIEDZIAŁ
KS. PRYMAS, PATRZĄC
NA OCIEKAJĄCE DESZCZEM
PRĘTY.

 

GDY BĘDĘ W WIĘZIENIU,
A POWIEDZĄ WAM, ŻE PRYMAS
ZDRADZIŁ SPRAWĘ BOŻĄ
- NIE WIERZCIE.
NIGDY NIE ZDRADZIŁEM
I NIE ZDRADZĘ SPRAWY KOŚCIOŁA,
CHOĆBYM MIAŁ ZA TO
ZAPŁACIĆ ŻYCIEM I WŁASNĄ
KRWIĄ.
GDYBY MÓWILI, ŻE PRYMAS
STCHÓRZYŁ – NIE WIERZCIE!
NIGDY NIE BYŁEM TCHÓRZEM
WOLAŁBYM ZGINĄĆ, NIŻ
STCHÓRZYĆ.
GDYBY MÓWILI, ŻE PRYMAS
MA NIECZYSTE RĘCE – NIE
WIERZCIE! NIGDY NIE
SIĘGAŁEM PONIC DLA SIEBIE.
GDY BĘDĄ MÓWILI, ŻE PRYMAS
DZIAŁA PRZECIWKO NARODOWI I
WŁASNEJ OJCZYŹNIE – NIE WIERZCIE!

 

KOCHAM OJCZYZNĘ WIĘCEJ OD
WŁASNEGO SERCA I WSZYSTKO CO
CZYNIĘ NIE DLA KOŚCIOŁA,
CZYNIĘ DLA NIEJ.”

 

Słowa te wypowiedział Ks. Kardynał Prymas Polski na kilka tygodni przed uwięzieniem.

Logowanie